Zabił własne dzieci i nie trafił do więzienia!

      „Zbrodnia w afekcie” – tak brzmiała odpowiedź komendanta policji na pytanie „dlaczego morderca jest nadal na wolności?”. Prokurator rozkłada ręce. Twierdzi, że służby mundurowe nie mogą już nic więcej zrobić w tej sprawie.
      Tydzień temu, kilka minut przed godziną dwudziestą, w okręgowej komendzie policji zadzwonił telefon. Odebrał go jeden z funkcjonariuszy. Zgłoszenie było dość nietypowe, ponieważ pewien szaleniec, podający się za Heraklesa, syna słynnego Zeusa, stwierdził, że właśnie spalił swoje dzieci. Zdenerwowany mężczyzna postanowił zignorować domniemanego mordercę, biorąc go za zwykłego dowcipnisia. „Powiedziałem mu, że numery alarmowe nie służą do zabawy i jeśli ma potrzebę wymyślania niestworzonych historii, to niech przeniesie swoją twórczość na papier. Odpowiedział mi, że to nie są żarty i że zaraz popełni samobójstwo” – streścił jeden z policjantów. Służby mundurowe przybyły do domu Heraklesa w ostatniej chwili. W jednym z pokoi znaleziono zwęglone ciała dzieci. Heros został aresztowany, jednak po upływie dwudziestu czterech godzin od zatrzymania został wypuszczony na wolność. Dlaczego? – to pytanie zadają sobie wszyscy mieszkańcy Olimpu, którzy muszą żyć ze świadomością, że zabójca jest wśród nich.
      Sędzia oznajmił, że winny działał w afekcie. Prokurator nie zgodził się tą sugestią i próbował ją podważyć, ale niestety bez powodzenia. Winny zaczął się bronić. Stwierdził, że Hera, która go nienawidziła, zesłała na niego szaleństwo, ponieważ nie chciał się udać na służbę do Eurysteusza. To skłoniło go do zamordowania w tak brutalnych sposób własnych dzieci. Sąd nie uwierzył Heraklesowi, uznał opowieść delikwenta za zbyt absurdalną, a poza tym nie było żadnych świadków, którzy mogliby potwierdzić przebieg zdarzeń. „Nie ma świadka, nie ma zbrodni” – powiedział sędzia.
      Decyzję, że Herakles ma pozostać na wolności przesądził również brak jakichkolwiek dowodów. Jedyne, co potwierdza, że heros dopuścił się tak brutalnego czynu były zwęglone szczątki ciał jego dzieci. Prokuratura stwierdziła, że dowody są tak zmasakrowane, że nie wiadomo, czy były to żywe organizmy, czy tylko płócienne lalki. Śledztwo zostało umorzone.
      Jednak ludność zaczęła protestować. Dwa dni po wypuszczeniu Heraklesa powstało stowarzyszenie „Mówimy NIE sadystom”. Związkowcy przybyli do domu mordercy. Wybili wszystkie szyby i zniszczyli bujnie rosnące i ozdabiające cały ogród rośliny. Zabójca zaczął uciekać, jednak wściekli mieszkańcy Olimpu od razu go zatrzymali i zaczęli publicznie wymierzać sprawiedliwość poprzez chłostę. Na miejsce zdarzenia przybyła policja. Doszło do groźnych zamieszek. Na szczęście nikt nie został ranny. Funkcjonariusze próbowali skłonić ludność do wycofania się przez kilka długich godzin. Tłum rozszedł się dopiero w momencie, kiedy jeden z policjantów zapewnił, że przeprowadzą sekcję zwłok i potwierdzą tożsamość zamordowanych osób.
      Okazało się, że zwęglone szczątki, które na pierwszy rzut oka nie przypominały człowieka, były ciałami małych dzieci. Ustalono, że było to potomstwo Heraklesa. Jednak lekarz sądowy natknął się na jedną niejasność. Po długich badaniach doszedł do wniosku, że w przypływie „szaleństwa” Herakles oprócz swoich dzieci wrzucił do ognia również dwójkę latorośli jego bliźniaczego brata, Ifiklesa. Policja wznowiła śledztwo. Herakles został skazany na służbę u Eurysteusza. Miał wykonać dwanaście ciężkich prac, przy których mógł stracić życie. Mieszkańcy odetchnęli z ulgą. Skandal ucichł, jednak nie odszedł w niepamięć.
      Wszystkich do tej pory zastanawia jedno pytanie: Dwanaście prac... Czy tyle warte jest życie dzieci?



Martyna Dobrowolska kl. Id

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz